Kilka lat temu, z dnia na dzień straciliśmy naszą firmę i zostaliśmy z długami na kilkaset tysięcy. Z ostatnich pieniędzy opłaciliśmy pracowników, bo nie chcieliśmy zostawić ich bez wynagrodzenia. Żeby zapłacić kredyt obrotowy wzięty na działalność musieliśmy sprzedać mieszkanie. Mąż nie mógł znaleźć pracy i załamał się, ja na szczęście miałam pracę, ale zarobki nie wystarczały na życie i spłatę długów. Zaczęły się kłótnie. W desperacji szukałam wszelkiej pomocy w modlitwie. Miałam jeszcze ziemię, taką nieatrakcyjną, którą chciałam sprzedać, ale nie mogłam. Przez przypadek dowiedziałam się o Ojcu Wenantym i jego cudach. Zaczęłam odmawiać nowennę i w ciągu miesiąca okazało się, że na moje ogłoszenia o sprzedaży ziemi zaczęło odzywać się mnóstwo klientów. Na dodatek przez covid ceny ziemi wzrosły. Udało mi się sprzedać ziemię i spłacić najważniejsze długi, po kilku miesiącach dostałam awans i podwoiły mi się zarobki, a mąż podniósł się psychicznie, zajął się domem, a dziś kończy długie kursy na kierowcę TIR i niedługo zaczyna pracę. Obiecałam Wenantemu, że przyjadę do jego grobu w ciągu roku, ale nie wiedziałam, czy będę miała finanse i czas, bo to daleko. Okazało się, że rok po wydarzeniu nasz Proboszcz zorganizował pielgrzymkę do Kalwarii Pacławskiej i to w terminie, w którym mogłam zostawić pracę na tydzień. Jestem wdzięczna i modlę się o rychłą beatyfikację dla Ojca Wenantego.

Aleksandra