Ojcze Wenanty, kilka lat temu dotarłam do Kalwarii Pacławskiej w trakcie samotnej wyprawy rowerowej od Przemyśla do Szczecina. Urzekła mnie Kalwaria Pacławska, jechałam pierwszy dzień z metą w Sanoku a w Kalwarii poczułam się jak w domu. Spokojna o swój los w tej trochę szalonej eskapadzie na drugi koniec Polski. Wówczas nic o Tobie nie wiedziałam, tylko gdzieś u podnóża kalwaryjskiego wzgórza zobaczyłam nazwę ulicy, której Ty patronowałeś. Zdziwiłam się, takie pustkowia i ulica z nazwą, dziwne. Wdrapałam się na wzgórze dotarłam do Kalwarii! W ten piękny, letni dzień odbywała się w sanktuarium Msza Święta, tyle drogi jeszcze przede mną ale ,,coś” kazało mi tu zostać, skończyła się Msza, została rozśpiewana grupa oazowa przed obliczem Matki Bożej. Trwała w modlitwie. Wyszłam z kościoła, nabyłam wizerunek Matki Bożej i różaniec i… odjechałam. Fantastyczny zjazd na rowerze ze wzgórza, „na pożyczkę”, bez pedałowania i znowu ta ulica… Pojechałam dalej, osiągnęłam cel podróży dotarłam do północno-zachodniej Polski. Po powrocie do domu opowiadając o podróży, przypomniałam sobie o Kalwarii Pacławskiej. Poszukałam informacji i zasmuciłam się, byłam tam i nic nie wiedziałam o Ojcu Wenantym. Szkoda. Ale zaraz nabyłam biografię Wenantego, autorstwa Tomasza Terlikowskiego, przeczytałam i stwierdziłam, że Ojciec Wenanty jest niezbędny w moim życiu. Potrzebowałam pracy, niby ją miałam, od kilkunastu lat jestem nauczycielem, ale w ramach reorganizacji sieci szkół, dla mnie historyka, zostawało zaledwie kilka godzin lekcji. Zainspirowana świadectwami ludzi, którym pomógł Ojciec Wenanty poprosiłam i ja, nowenna owszem, ale zwyczajnie „pogadałam” i niestety zapomniałam o całej sprawie. A praca…, cały etat w macierzystej szkole i ponad pół etatu w innej. I nadal nic, żadnej wdzięczności, nadal sobie nie uświadomiłam, komu zawdzięczam obecny stan rzeczy. Aż przyszły ferie w czasie covidu, bez możliwości podróży i sięgnęłam na półkę z książkami i trafiłam znowu na biografię Wenantego i dopiero teraz doznałem olśnienia. Przecież to On, Wenanty Katarzyniec ,,załatwił” dla mnie pracę! Trzeba było ponad półtora roku, aby to do mnie dotarło. Dziękuję… Moja misja na teraz: modlić się o beatyfikację Ojca Wenantego Katarzyńca, gdzie tylko się da opowiadać o Nim… I już całkiem świadomie odbyć pielgrzymkę do Kalwarii Pacławskiej.

Hanna