O Ojcu Wenantym pierwszy raz usłyszałam 3 lata temu od mojego bratanka, 25-latka i bratanicy 23-latki, którzy wrócili z Kalwarii Pacławskiej ze zjazdu młodzieży. Dużo opowiadali, jak było cudownie, świetny klimat, piękna okolica. Opowieść mnie zafascynowała, ale potem o wszystkim zapomniałam. Po roku, może półtorej oglądając telewizję trafiłam na program o Kalwarii Pacławskiej… zastanawiałam się, czy to ta sama Kalwaria, o której opowiadała mi młodzież… okazało się, że tak. Po kilku tygodniach znowu trafiam na audycję o Kalwarii Pacławskiej, w której świadectwo łaski za pośrednictwem Ojca Wenantego opowiada red. Terlikowski. Wtedy coraz intensywniej zaczęłam myśleć i rozmawiać z moim mężem, że byłoby cudownie tam pojechać. Równocześnie z wybuchem pandemii mój brat zaczął mieć kłopoty ze zdrowiem, niestety dosyć poważne… ale o tym dowiadujemy się po 8 miesiącach różnych specjalistycznych badań, konsultacji spotkań z lekarzami, wszystko trwa 8 miesięcy. Właściwie już mamy diagnozę: szpiczak mnogi, choroba skomplikowana, nie wyleczalna. Z Warszawy trafiamy ostatecznie do Krakowa i wydaje się, że już będzie leczenie… ale przychodzą kolejne badania, mija kolejny miesiąc, sprawdzamy wyniki, niestety, pomimo wykonanych badań, brat musi wykonać kolejne badania…. ja czuję się bezsilna…, prywatnie też nie dajemy radę, kolejny miesiąc mija, a brat ciągle tkwi w badaniach. W międzyczasie pojechaliśmy rodzinnie z braćmi do Kalwarii Pacławskiej. Przeżyliśmy cudowne dwa dni. Modlitwa, Dróżki, Msza Święta. Po powrocie jednak, dalej brat nie miał  wyników. Znowu zanosiło się na kolejny miesiąc czekania. Ja po powrocie z Kalwarii zaczęłam modlić się Nowenną do Ojca Wenantego. Jakoś ciągle miałam wrażenie, że nie do końca rozumiem i znam Ojca Wenantego, ale zaczęłam się modlić o rozwiązanie sprawy tych wyników brata, który musiał czekać miesiąc, może dłużej na wynik badania, potem jeszcze 2-3 tygodnie na wizytę u lekarza, po którym może rozpocząć leczenie, pandemia koronawirusa atakuje jeszcze raz i wszystko się przedłuża. Po dwóch dniach nowenny do Ojca Wenantego brat dzwoni, że właśnie jedzie z teściem na operację. Będzie w Krakowie to zapyta o swoje wyniki. Zadzwonił i okazało się, że wyniki są, lekarz przyjął brata w tym samym dniu, bez czekania, jedno badanie jeszcze pobrano dodatkowo. To co normalnie załatwiał w 2-3 miesiące wtedy było możliwe w ciągu jednego dnia, wszystko dzięki Ojcu Wenantemu.  Jestem jego czcicielką. W tej chwili brat rozpoczął chemioterapię, a ja nieustannie modlę się do Ojca Wenantego Katarzyńca o siły i łaskę dla niego i całej rodziny. Proszę również o wsparcie modlitewne. W tej chwili brat nie pracuje, a jest ojcem szóstki dzieci. Serdeczne Bóg zapłać.

Krystyna