Czcigodny Sługa Boży o. Wenanty zwykł mawiać, że „przez modlitwę możemy wszystko sobie wyprosić”. Pisząc niniejsze świadectwo chciałbym podzielić się z Wami tym w jaki sposób Dobry Bóg przez wstawiennictwo o. Wenantego właśnie uczynił „cuda” w życiu moim, mojej rodziny oraz moich bliskich przyjaciół. Na przełomie marca oraz kwietnia 2019 roku dotarła do mnie bardzo niepokojąca wiadomość. Stan zdrowia dwutygodniowego siostrzeńca mojego współpracownika był skrajnie krytyczny. Dziecko to urodziło się z wrodzoną wadą neurologiczną, która nie została zdiagnozowana przez lekarzy zaraz po jego urodzeniu. Wada ta dwukrotnie doprowadziła do sytuacji, którą lekarze określają mianem „śmierci klinicznej”, w konsekwencji której dziecko było dwukrotnie reanimowane. W stanie skrajnie krytycznym trafiło do szpitala w Krakowie, gdzie rodzice zostali poinformowani przez lekarzy, że jeżeli dojdzie do kolejnego zatrzymania akcji serca u chłopca nie uda się go uratować. Ale wówczas rodzice usłyszeli coś jeszcze, mianowicie, że jeżeli przeżyje noc to istnieje cień szansy na to, że chłopczyk będzie żył. Innymi słowy rodzice otrzymali informację, że od godzin wieczornych do godzin porannych następnego dnia lekarze nie są w stanie niczego już zrobić. Zasugerowali jednak, że lepiej byłoby gdyby dziecko jak najszybciej zostało ochrzczone. Kiedy otrzymałem taką informację rozpocząłem bardzo intensywną modlitwę, do której zaangażowałem kilkanaście osób zarówno tu w kraju jak i osób przebywających poza jego granicami wliczając w to swojego przyjaciela o. Artura. Wszyscy intensywnie modliliśmy się indywidualnie do późnych godzin nocnych oraz o poranku dnia następnego. Swoje modlitwy kierowałem do Boga poprzez wstawiennictwo kilkoro świętych, jednakże w większości z nich prosiłem o pomoc o. Wenantego. Jako ojciec trojga dzieci nie mogłem przestać myśleć o tym chłopczyku oraz tym, co musieli przeżywać wówczas jego rodzice. Sami kiedyś przeżywaliśmy podobną sytuację, chociaż nie była ona aż tak skrajnie dramatyczna. Nazajutrz zadzwoniłem do znajomego stryja tegoż chłopca z nadzieją, że usłyszę to co pragnąłem usłyszeć… i usłyszałem. Chłopiec przeżył krytyczną noc. Co więcej, jego stan ustabilizował się, a wręcz uległ poprawie. Sytuacja z godziny na godzinę stawała się coraz lepsza. Jak się potem dowiedziałem, w kuluarach szpitala sami lekarze mówili o „cudzie, który się wydarzył”. Dzisiaj chłopiec ma już kilka miesięcy i pomimo tego, że schorzenie zostało zdiagnozowane i nadal jest pod stałą kontrolą lekarzy oraz zażywa niezbędne leki rozwija się prawidłowo. Po tym wydarzeniu bardzo chciałem udać się do o. Wenantego, aby podziękować mu za wstawiennictwo oraz poprosić o pomoc w rozwiązaniu kilku innych spraw. Dzięki gorliwej modlitwie już w maju 2019 roku udało mi się dotrzeć do Kalwarii Pacławskiej po niemalże pięciu latach nieobecności. Przybyłem tam z pewnym bagażem osobistych próśb, w których prosiłem o. Wenantego o pomoc w znalezieniu długo poszukiwanego mieszkania dla mojej, już wówczas powiększającej się rodzinny, o zdrowie dla żony oraz naszego nienarodzonego jeszcze wtedy synka Bartłomieja, a także dwóch pozostałych synów Michała i Mateusza. Na grobie o. Wenantego złożyłem także kilka próśb moich bliskich znajomych, m.in. dotyczących założenia przez nich rodzin. Wyjeżdżając z Kalwarii Pacławskiej obiecałem o. Wenantemu, że niebawem tutaj wrócę. Po tej wizycie, sprawy nabrały wyjątkowo dużej dynamiki. Poszukiwane od dłuższego czasu mieszkanie wspólnie z żoną znaleźliśmy dosłownie w następnym dniu po moim powrocie i to w dodatku w lokalizacji, w której go poszukiwaliśmy oraz, które to mieszkanie ostatecznie udało nam się zakupić. Znajomym, których intencje złożyłem na grobie o. Wenantego również zaczęło się układać. Kilka tygodni temu podczas adoracji prosiłem o. Wenantego o pomoc w rozwiązaniu trudności finansowych oraz zawodowych. Rzeczą niewiarygodną jest jak szybko potrafi działać o. Wenanty. Nie upłynęły trzy dni od mojej prośby jak otrzymałem telefon od dawnej znajomej od wielu lat mieszkającej w Stanach Zjednoczonych z propozycją ciekawej współpracy. O. Wenanty dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczyniłeś. Nadszedł czas abyśmy znowu mogli się spotkać i porozmawiać. Do zobaczenia już wkrótce.

Krzysztof