Kilka dni temu błagałam o modlitwę w intencji mojego syna, który od jakiegoś czasu, konkretnie od momentu zrezygnowania z dalszej nauki w szkole, popadał w depresję. Ostatnimi czasy Zły już tak go zniewolił, że nawet podjął próbę samobójczą. Byliśmy z mężem bezradni. Psychologowie, każdy mówi co innego, rozkładają ręce i nikt nie jest mu w stanie pomóc. I… nagle, pewnego dnia przypomniał mi się Ojciec Wenanty, do którego modliłam się podczas wakacji zupełnie w innej sprawie. To niesamowite, że to On sam do mnie przyszedł. Zaczęłam modlić się 9-dniową nowenną i…, w 7 dniu zdarzył się „cud”. Mój syn nagle, ale dosłownie na pstryknięcie palca, zaczął się śmiać, nabrał radości życia, po dwóch tygodniach wrócił do szkoły. Nie ustaję w modlitwie. Jestem w trakcie drugiej nowenny, prosząc o nawrócenie syna. Usłyszałam taki głos w sercu: „Twój syn będzie franciszkaninem, nie martw się”. Ojcze Wenanty bądź błogosławiony.

Szczęśliwa matka, Małgorzata