Szczęść Boże, chciałabym złożyć świadectwo szczególnej pomocy i łaski jakiej otrzymałam za wstawiennictwem Ojca Wenantego. Bóg obdarzył moje małżeństwo wspaniałymi dziećmi. Będąc w czwartej ciąży czułam się dość dobrze. Jak to nazywałam typowo ciążowo. Całą ciąże przechodziłam bez większych komplikacji. Jednak podczas zapisu KTG w 37 tygodniu ciąży tętno maleństwa zaczęło spadać, zatrzymano mnie w szpitalu. Przy kolejnych zapisach KTG wszystko wskazywało, że jest dobrze z maleństwem i być może poprzedni zapis był wynikiem wadliwego urządzenia. Byłam cały czas pod kontrolą na szpitalnym oddziale, ciągły zapis KTG oraz sprawdzanie tętna maleństwa. Sytuacja znów się powtórzyła, spadek tętna maleństwa. Panika personelu, decyzja o cesarskim cięciu, potem decyzja o porodzie naturalnym i tak jedno wielkie zamieszanie. Brak stanowczej decyzji lekarzy. Cały pobyt w szpitalu rozmawiałam z Ojcem Wenantym i prosiłam go o opiekę nad nami. Padła decyzja, że rodzę naturalnie. Podczas całej akcji porodowej miałam podłączony zapis KTG, słyszałam jak maleństwu spada tętno. Czułam namacalną obecność, z mojej prawej strony stał Ojciec Wenanty. Urodziłam synka zdrowego i pięknego BOGUMIŁA. Zostałam poinformowana, że na pępowinie zawiązał się węzeł prawdziwy przez co synkowi brakowało tlenu. Jest to przypadłość jedna na 2000 tysiące ciąż. Z reguły ciąże nie zostają donoszone, a dzieci umierają w 8 miesiącu ciąży z braku niedotlenienia. Dziękuje z całego serca ojcu Wenantemu za opiekę i pomoc w otrzymanych łaskach, i proszę o dalsze wstawiennictwo i opiekę. To zapewne nie moje ostatnie świadectwo.

Agnieszka