W marcu rozpoczęłam nową pracę. Okazało się, że była to praca ciężka, nie tak pod względem fizycznym, co psychicznym. Zaczęłam szukać innej pracy. Znalazłam ogłoszenie w branży moich marzeń. Niestety po wielu telefonach i negocjacjach nie udało się zatrudnić w wymarzonej firmie. Miałam zaplanowany wyjazd wrześniowy w Bieszczady do Kalwarii Pacławskiej. Na miejscu zawierzyłam mu swoje sprawy, m. in. prosiłam o pomoc w znalezieniu nowej pracy. Cztery dni po powrocie z urlopu zadzwonił do mnie dyrektor wcześniej wspomnianej firmy z ofertą pracy. Niestety w rozmowie okazało się, że zarobki nie pozwolą mi na utrzymanie się w dużym mieście. Oddałam sprawę Bogu i Ojcu Wenantemu. Po paru dniach wrócił temat wynagrodzenia i udało się wynegocjować wyższą stawkę. Przyjęłam propozycję i od 4 listopada zaczynam nową pracę. Wszystko zadziało się w dwa tygodnie od powrotu z urlopu na Kalwarii Pacławskiej. Głęboko wierzę, że w tej sprawie zadziałał przyszły święty Wenanty Katarzyniec. Mam nadzieję, że to świadectwo (mimo, iż nie jest spektakularne) pomoże w jego kanonizacji. Z Bogiem,

Danuta