Mąż pracował od kilkunastu lat na stacji paliw. Jednak od dłuższego czasu chciał zmienić pracę z powodu bardzo złego traktowania i wyzyskiwania przez pracodawcę. Gdy nadarzała się jakaś okazja, to nie mógł podjąć nowego zatrudnienia, bo ciągle był w stosunku pracy
w starej firmie. Trzeba było się odważyć i rozwiązać samemu umowę o pracę za porozumieniem stron. Baliśmy się bardzo, mamy kredyt mieszkaniowy, dwoje dzieci i chociaż ja również pracuję, to z jednej pensji byłoby ciężko wyżyć. Zawierzyliśmy wszystko ojcu Wenantemu i modliliśmy się o to, aby mąż znalazł pracę na innej stacji paliw, gdzie będzie życzliwy pracodawca i lojalni współpracownicy. Ku naszemu zaskoczeniu przy okazji odbierania świadectwa pracy, poprzedni szef wręczył mężowi kopertę z gotówką jako zapłatę za niewykorzystany urlop, czego nigdy nie miał w zwyczaju robić. Bardzo nas to ucieszyło, że mąż przyniósł równowartość miesięcznej pensji, bo mogliśmy kolejny miesiąc spokojnie żyć. Zaczęliśmy szukać pracy. Mąż był na kilku rozmowach i kiedy miał być już zatrudniony
i wszystko było umówione, nagle dostawał telefon, że jednak znaleźli kogoś innego na to miejsce. Powoli zaczynaliśmy wątpić, ale nadal trwaliśmy na modlitwie. Tak minęły prawie trzy miesiące. Z braku innej możliwości mąż podjął ciężką pracę fizyczną w zakładzie produkującym opony. Była to wyczerpująca praca w systemie cztero brygadowym.
W międzyczasie odbył jeszcze rozmowę na nowo otwieranej stacji paliw niedaleko miejsca zamieszkania. Przyszła szefowa była zachwycona kandydatem, który posiada duże doświadczenie w tej dziedzinie. Mąż bardzo liczył na tą pracę i znowu przyszła nie wiedzieć czemu odmowna decyzja. Nie rozumieliśmy tego, ale ojciec Wenanty inaczej wszystko poukładał i to z korzyścią dla nas. Po kilku dniach nieoczekiwanie zadzwonił telefon. Stacja,
o której mąż marzył od wielu lat, zadzwoniła z propozycją pracy. Mąż został zatrudniony. Pracodawca jest skromnym, dobrym, życzliwym i pobożnym człowiekiem. Dba o swoich podwładnych. Wypłaca pensję z premią i innymi dodatkami, co w poprzedniej pracy było nie do pomyślenia. Atmosfera w pracy jest wspaniała. Współpracownicy to prości ludzie
o dobrym sercu. Modląc się o pracę dla męża prosiłam również ojca Wenantego, aby system pracy był tak ułożony żebyśmy mogli naprzemiennie opiekować się dziećmi w czasie choroby, gdyż nie mamy w naszym mieście nikogo bliskiego z rodziny. Również i oto Wenanty się zatroszczył. Ja jestem w pracy, a mąż opiekuje się dziećmi, gdy są chore i idzie do pracy na drugą zmianę, a kiedy wypada mu pierwsza zmiana, to bez problemu może się w pracy wymienić z kolegami. Tą stację blisko domu z której przyszła odmowa i mąż miał tam pracować, planowano otworzyć 1 sierpnia. Okazało się, że uruchomiono ją dopiero pod koniec października i mąż musiałby jeszcze długo czekać na zatrudnienie. Ojciec Wenanty dobrze wie, co robi ! Trzeba tylko zaufać jemu i Bogu. Ojciec Wenanty to wspaniały Sługa Boży. Powinien jak najszybciej zostać wyniesiony na ołtarze. Szczęść Boże ! Magdalena z Dębicy