Witam, w 2019 roku, pracowałam jako rekruter, za najniższą krajową. Było mi ciężko, wyżyć od wypłaty do wypłaty, życie codzienne w mieście i na wynajmie, naprawdę kosztuje. Pracowałam w tej firmie dwa lata, zero oszczędności, zero przyjemności, tylko praca, opłaty, zakupy i tak w koło. Dopadło mnie zwątpienie, zwłaszcza przed świętami, bądź urodzinami bliskich, nie było mnie często stać na prezent dla nich, nawet drobiazg. Na niedzielnej Mszy, ksiądz wspomniał, że jeśli mamy jakieś ludzkie problemy, to żeby się z nimi kierować też do świętych. Kiedy wróciłam do domu, siostra zadzwoniła i jakby czuła, że mam problemy finansowe, wspomniała o Ojcu Wenantym. Był to początek grudnia, pomodliłam się kilka razy prosząc Ojca o pomoc w zmianie pracy na lepszą. Gdzieś w połowie grudnia dostałam telefon z propozycją lepszej pracy, z wielką obawą podjęłam wyzwanie. Zarabiałam wtedy 4 tys na rękę. Odchodząc z tej pierwszej pracy, powiedziałam „Ojcze Wenanty, prowadź”. W nowej pracy, nie zabawiłam długo, bo tylko 3 miesiące, po czym znowu dostałam telefon z lepsza ofertą, a że z moim narzeczonym, a obecnym mężem, mieliśmy ustaloną datę ślubu, stwierdziłam, że przydadzą się lepsze pieniądze. Jednak w głowie miałam okres próbny, a co jeśli się nie sprawdzę… płaciłam kredyt, za AGD, leczenie ortodontyczne, do tego doszły wydatki związane ze ślubem. Powiedziałam ponownie „Ojcze Wenanty prowadź, ufam Ci”. Na trzy miesiące przed ślubem, ponownie zmieniłam pracę, gdzie zarabiam 5,400 zł na rękę. Jest to praca MARZEŃ, finanse moje się stabilizują, a właściwie już się ustabilizowały. W listopadzie, kończy mi się okres próbny i wierzę, że mi dadzą stałą umowę. Ufam Bogu i Ojcu Wenantemu, dzięki Jego wstawiennictwu, wyszłam na prostą. Chwała Panu.

Agnieszka