Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Po raz pierwszy usłyszałem o Ojcu Wenantym w tym roku od mojej żony, była to późna zima albo wczesna wiosna, nie pamiętam. Byłem zdumiony świadectwami ludzi, każdy niemalże z nich pisał o kłopotach jakie mnie nawiedzają. Otóż moja firma zajmuje się dosyć specyficznym zagadnieniem. W każdym bądź razie okres wakacyjny to bardzo intensywna praca na terenie całego kraju i odkąd prowadzę działalność, a to już w tym temacie ok. 10 lat, to zawsze miałem w sezonie problem z pracownikami, pieniędzmi i całą organizacją. Sezon, czyli od czerwca do września kosztował mnie wyjątkowo dużo zdrowia. Do tego kłopoty z Urzędem Skarbowym i ZUS-em, przez nieregularne płacenie przez bardzo długie terminy. Zawsze miałem coś do dopłacenia. Zdarzały się blokady konta w najmniej właściwym momencie. Prace w sezonie generują ogromne koszty, plus ogromne wypłaty, bardzo się bałem tego sezonu. Bałem się, że może być mniej pracy niż zawsze, bałem się, że nie podołam finansowo i że nie będę mieć odpowiedniej ilości ludzi do pracy. Pojechałem z żoną ok. 400 km do Ojca Wenantego, byliśmy na Mszy św. porannej i zamówiliśmy dodatkową Mszę świętą. W drodze powrotnej wracaliśmy autem zastępczym, bo nasze się zepsuło. Byłem pełen nadziei że Wenanty nam pomoże. Był to maj, początek maja. Na koniec maja zaczęły spływać zamówienia, było tego bardzo dużo, więcej niż dotychczas, rozpoczął się sezon na dobre. Kiedy się ocknąłem i uświadomiłem, był już prawie wrzesień i wtedy zobaczyłem i doświadczyłem jak ojciec Wenanty wymodlił mi łaskę. Okazało się, że w sposób niesłychanie bezkolizyjny wykonaliśmy wszystkie prace, w żadnym przypadku nie było problemu z ludźmi, nie brakowało ich, nie brakowało też pieniędzy na rozpoczęcie prac, ale przede wszystkim tej pracy było bardzo dużo, bo i o to się modliliśmy z żoną. Drugi raz pojechałem do Ojca Wenantego w październiku tego roku. To był zryw, wiedziałem, że muszę tam jechać, po raz kolejny miałem problem z zablokowanym kontem i ściągnięciem pieniędzy na zobowiązania w US. Prosiłem Go, aby mi pomógł. Aby rozwiązał tę sytuację. Dzisiaj sytuacja jest już inna, udało się podpisać ugodę i podatek, który przyszło mi zapłacić dało się rozłożyć na raty, co, proszę mi wierzyć, nie było oczywiste, ponieważ prośba ta była złożona bardzo późno!!! Wierze, że po raz kolejny ojciec Wenanty zainterweniował i wierzę, ze pomoże mi odzyskać pełną płynność finansową w firmie. Z Bogiem.

Tomek