Jestem teraz w ósmym dniu nowenny do ojca Wenantego. Prosiłam o pomoc ws. naprawy auta. Objaw mógł wskazywać na poważną awarię i najgorszą z możliwych napraw. Udałam się mechanika i on mnie utwierdzał w tym przekonaniu, ale przy okazji wymyślił wymianę silnika w ramach profilaktyki! Diagnoza całkowicie mnie załamała. Nie mogłam spać, strasznie się denerwowałam, myślałam, co robić. Sprzedać auto, oddać na złom, naprawiać, ale koszta to kilkanaście tysięcy złotych w przeliczeniu z EUR. Postanowiłam rozpocząć nowennę do ojca Wenantego. Trochę z niewiarą, bo co tu może ktoś pomóc, kiedy trzeba naprawić auto i tyle. Myślałam sobie, że jestem naiwna i dziecinna, bo sprawa była beznadziejna. Mimo wszystko, poprosiłam o pomoc w znalezieniu dobrego mechanika. Udałam się do takiego z polecenia znajomych. I ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że próbowano mnie wcześniej okrutnie oszukać. Objaw mógł faktycznie wskazywać na poważną awarię. W tym celu zostały wykonane testy, szczegółowe badania i analizy, żeby potwierdzić/wykluczyć pierwotną diagnozę. Okazało się, że zepsuła się drobna rzecz, która mocno namieszała, ale mechanik całkowicie zakwestionował konieczność naprawy uszczelki pod głowicą, a tym bardziej nieuzasadnionej niczym wymiany silnika, który w jego ocenie sprawuje się bez zarzutu. Testy też okazały się negatywne, a wcześniej podobno był pozytywny u pierwszego mechanika. Część, która się zepsuła też miała być dobra wg pierwszego. A że przy okazji naprawy uszczelki wymienia się właśnie te część to objawy by ustąpiły, a niczego nieświadomy klient zapłaciłby za nieuzasadnioną naprawę. Niewykluczone, że dalej by nie naprawiali, ale wmówiliby mi, że to zrobili i tylko by mnie naciągnęli na koszta. Ewidentnie próbowano na mnie zarobić, bo przyszła kobieta, a może były jeszcze inne powody. Na ten moment wszystko działa. Wszystko pięknie wróciło do normy. Czeka mnie jeszcze za tydzień krótka wizyta, żeby sprawdzić, że na pewno wszystko jest tak, jak być powinno, czy nie wyskoczą żadne błędy na komputerze, ale mechanik powiedział, że jest pełen nadziei. Kilka miesięcy temu prosiłam także ojca Wenantego o pomoc w znalezieniu pokoju u uczciwej osoby, za rozsądne pieniądze (chwilowo mieszkam za granicą). I to też się udało w bardzo krótkim czasie, a w mojej okolicy jest bardzo ciężko znaleźć cokolwiek, a tym bardziej fajnego. Mieszkam teraz w fajnym miejscu z życzliwą, pomocną rodziną. Dziękuję Ojcze Wenanty za wszystko, bo wierzę, że to Twoja zasługa. Jest jeszcze jedna rzecz, o którą będę ponownie prosiła o. Wenantego, a jeszcze się nie udało- o sprzedaż auta przez moją siostrę. Auto nie jest nowe, ale nic się nie psuje i na pewno komuś jeszcze posłuży.
Monika