Mam na imię Zbigniew. Nie jest to typowe świadectwo uzdrawiające, lecz dla mnie świadectwo wspomożenia. Wszystko zaczęło się w roku 2015, trzy lata po śmierci taty. Prowadziliśmy z bratem dwie firmy, niby oddzielnie, ale wszystko razem łącznie jako konglomerat. Pewnego dnia, brat powiedział, że zrywa współpracę, rozdziela firmy. Zapytałem go, jak sobie poradzę, jeśli wykonując pracę nauczyciela łączyłem obie prace, jak to będę mógł łączyć. Jego odpowiedź: „to jest twój problem”. Dopiero zacząłem łączyć fakty: sprzedawanie majątku tylko z mojej firmy, wyprowadzanie pieniędzy, zakupy tylko na firmę mojego brata. Zrozumiałem, że ten proceder trwał od kilku lat, tylko nie był jeszcze gotów by uczynić to wcześniej. Może łatwiej byłoby to przejść jeśli byłaby jakakolwiek rozmowa wcześniej, jeśli byłoby podzielenie na zasadzie wkładu pracy czy załatwianych zleceń. Niestety kupowane wspólnie maszyny i urządzenia, nieruchomości, pozostały w jego firmie. Ponadto syn usłyszał od brata syna, że założenie było takie, aby „wuj i jego firma upadła, a Oni przejęli firmę”. Zostałem sam ze wszystkimi problemami, szkoła, resztka maszyn i ludzie (ludzie, którzy wcześniej zostali zweryfikowani, lepszych bardziej pracowitych pozostawił w swojej firmie, resztę przerzucił brat do mojej firmy), którzy zostali, aby chyba tylko dlatego, że z upadłości firmy dostaną dodatkowe pieniądze. Nie wiem, jak przeżyłem pierwsze trzy lata, pamiętam tylko moją depresję i tryb dnia (rano firma, aby rozstawić ludzi w firmie, potem szkoła, bo z niej nie zrezygnowałem, potem firma, aby zakończyć dzień i łóżko z którego najlepiej bym nie wychodził). Nie miałem gdzie się zwrócić, tylko żona była obok mnie, nawet dzieci tego nie rozumiały, chcąc wszystko sprzedać, bo mój brat podsyłał kupców na sprzęt. I stało się: oglądając program o męczeńskiej śmierci o.Maksymiliana Kolbe, zacząłem zgłębiać jego życie, wyczytałem jak to o.Maksymilian, kiedy brakowało mu funduszy modlił się do swojego współbrata o.Wenatego, uzyskując wsparcie. Zacząłem czytać o o. Wenatym Katarzyńcu, o jego nowennie i ufności w jego opiekę i jego prośby o wsparcie modlitwą, by został wyniesiony na ołtarze. Zwróciłem się do Boga w swoich kłopotach, jemu zawierzyłem, a o opiekę prosiłem i proszę do tej pory, proszę o.Wenatego. Czuje wsparcie, mija sześć lat i nie wiem, jak to możliwe odbudować firmę z upadku, dokupić sprzęt wyprzedany lub zabrany przez mojego brata, a nie są to małe pieniądze. Nie wiem jak to możliwe, patrząc na to z boku wykorzystując logikę otworzyć firmę. Realnie to niemożliwe jest w tak krótkim czasie odtworzyć to wszystko i tylko dzięki Bogu i wstawiennictwu o.Wenantemu uczyniłem i czynię to wszystko, i jeszcze jedno, dzięki dobrym ludziom, których Pan stawia na mojej drodze.
Ps. Wszystkie maszyny kupowałem przez internet, za granicą, będąc w łóżku, ani razu nie zostałem oszukany, a moi ludzie dziwili się jak to szef robi, ja pokazuję im różaniec, który zawsze mam przy sobie, już się nie dziwią, że na nim ciągle modlę się, że słucham Radia Maryja, po prostu przyjęli, że tak się zmieniłem i nie wstydzę się tego. Modlę się i będę się modlił o wstawiennictwo o.Wenatego, stał mi się bardzo bliski. Kiedy czytając w internecie kilka lat temu, ktoś próbował rozpropagować jego postać, wtedy tego nie uczyniłem, chciałem kilka dni później niestety nie mogłem natrafić na ten link, może miałem czas, którego nie wykorzystałem, dziś tego nie zaprzepaszczę i dziękuję Ci, o.Wenanty Katarzyniec z wstawiennictwo i troskę o mnie. Dziękuję.
Zbigniew