Czcigodny sługo Boży o. Wenanty Katarzyńcu!

Dziękuję Ci, że jesteś! Przez wiele lat przychodziłam pieszo na Wielki Odpust na Kalwarii Pacławskiej. Słyszałam o Tobie, ale Cię nie poznałam. Potrzebowałam czasu, aby dojrzeć. Mam nadzieję, że jestem na dobrej drodze…

O Tobie o. Wenanty opowiedziała mi koleżanka Ania i podarowała obrazek z Twoimi „relikwiami”. Po Twoje relikwie sięgnęłam w bardzo trudnym momencie mojego życia – choroby covid-19 w lutym 2021 r. Zachorowała cała moja rodzina – dwaj synowie Jan i Jakub, mój mąż Adrian i ja.

Przebieg choroby mojego męża był bardzo ciężki. Po tygodniu leczenia w domu, mąż trafiał do szpitala COM w Jarosławiu na badania, gdzie stwierdzili, że jest za późno na leczenie wirusa, teraz trzeba ratować płuca, które są zajęte w ponad 85%.

Kuzyn męża Rafał jest lekarzem, wiedział, że stan jest bardzo poważny. Podjął kroki, aby przenieść Adriana do innego szpitala z lepszymi możliwościami leczenia. Przed przyjęciem pani ordynator twierdziła, że nie chce takiego pacjenta, bo nie rokuje.

W intencji męża zostały odprawione Msze Święte, wielu ludzi modliło się o łaskę zdrowia dla Adriana.

Udało się, helikopterem mąż został przetransportowany do Szpitala Jana Pawła II w Krakowie, tam trafił na OIOM z myślą, że wszystko może się wydarzyć i lekarze biorą pod uwagę każdą ewentualność.

Jak powiedział jeden z lekarzy: najpierw jest wola Boga, później pacjent, na trzecim miejscu my lekarze możemy działać. Mąż był leczony niewyobrażalną dawką sterydów, na zasadzie nie mamy nic do stracenia, tlenoterapią i rehabilitacją oddechową. Jego stan przez pierwsze dni leczenia nie poprawiał się.

Dostałam sms od męża, że wiozą go na RTG i jeżeli obraz się nie poprawi, to go uśpią na kilka, kilkanaście dni – dadzą pod respirator.

Przez cały czas modliłam się, prosiłam Cię, abyś wyprosił mi łaskę pozostawienia Adriana przy życiu  i łaskę zdrowia dla niego. Za to ja napiszę świadectwo o cudownym powrocie do zdrowia za przyczyną czcigodnego sługi Bożego o. Wenentego Katrzyńca.

Wzięłam do ręki obrazek z Twoim wizerunkiem i relikwiami i zobaczyłam Twoją rozpromienioną twarz. Pogodną, ciepłą, jasną, łagodną, pełną pokoju!

Twój pokój przelałeś do mojego serca, że mój mąż wyzdrowieje. Dałeś mi znak, że będzie dobrze. Po kilku godzinach dostałam smsa do męża, że na RTG pojawiły się cztery prześwity, które świadczą o tym, że zapalenie płuc- „mętna szyba” zaczyna się wchłaniać. Po pięciu dniach z OIOM-u mąż został przeniesiony na inny oddział. Wyniki badań nadal były bardzo złe, ale mąż w tej chorobie był bardzo silny. Lekarze dziwili się, że pomimo bardzo złych wyników badań, prześwietleń pacjent współpracuje i na „oko” ma się lepiej- to było niewytłumaczalne. Leczenie w szpitalu trwało miesiąc. Po tym czasie mąż wrócił  do domu. Przez pierwsze miesiące korzystał z koncentratora tlenu, był w sanatorium, u kolejnych specjalistów, którzy dziwili się, że po takim ciężkim przebiegu choroby, mąż ma się dobrze.

W sierpniu tego roku mąż był w tym samym szpitalu w Krakowie, lekarz powiedział, że gdyby mu ktoś pokazał obecny obraz TK męża trzy lata temu i nie zobaczył Adriana teraz, to nie uwierzyłby, że pacjent żyje.

Teraz realizuję swoją obietnicę daną Tobie o. Wenanty. Piszę to świadectwo, jak potrafię… Trzymam Twoje relikwie w ręce, przy swoim sercu. Z ogromną miłością do Boga, że Cię wysłuchał o. Wenanty.

Dziękuję Ci o. Wenanty, że mój mąż powraca do pełnego zdrowia po ciężkim przebiegu choroby covid-19. W ostatnim czasie z całą rodziną przyjeżdżamy na Kalwarię Pacławską także do Ciebie. Za każdym razem ja i moi synowie dotykamy Twoich relikwii dziękując Ci za otrzymane łaski. Jeżeli mam okazję, to świadczę, że mąż odzyskał zdrowie za Twoim wstawiennictwem o. Wenanty. Dla mnie już jesteś Święty.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Elżbieta