Tak zaczęła się nasza przyjaźń z o Wenantym. Moja babcia i dziadek urodzili się i mieszkali w Kamionce Strumiłowej.
Chciałam lepiej poznać „sąsiada” – tak zacnego. Rok temu pojechałam z przyjaciółmi do Kalwarii Pacławskiej, piękny czas u Marii pod Jej słuchającym sercem.
Ścieżki o Wenantego i opowieści o Edwarda, ognisko przy którym można było dowiedzieć się wielu świadectw jakie wyjednuje nasz ojczulek. No i ja również modliłam się w swoich intencjach, jedną z nich była prośba o pracę. Prosiłam o pracę na jedną zmianę, blisko domu, w tych za czasach to prawie nie realne, ale nie dla Wenantego. Wysłuchał, pomógł, znalazł a w bonusie dostałam Kościół Franciszkański pod samą pracą, do którego codziennie po pracy wchodzę.
Dziękuję, ojcze Wenanty

Beata