W 100. rocznicę narodzin dla nieba Ojca Wenantego, czuje się zobowiązana złożyć świadectwo, które jednocześnie jest opisem początków mojej znajomości, do której On sam mnie zaprosił. Ufam, że wzbudzi to nadzieję w sercach osób oczekujących pomocy. Dzień 17 grudnia ubiegłego roku jest początkiem mojej przyjaźni z Ojcem Wenantym. Piekłyśmy z przyjaciółką świąteczne ciasteczka mając w planie Mszę  świętą w pobliskiej parafii. Niedługo przed naszym wyjściem zadzwoniła moja siostra z zapytaniem, czy wybieram się na Msze świętą do jej parafii, bo chciałaby iść, ale nie ma auta, a jest już w tak zaawansowanej ciąży, że sama nie chce się poruszać. Szybka zmiana planów, jedziemy po Wiolę i do parafii św. Stanisława. Po wejściu do świątyni szłam za moja siostrą, która zaprowadziła nas w miejsce, gdzie zwykle nie siadamy. Po pewnym czasie zauważyłam, że na półce pod podłokietnikiem (nie wiem jak to inaczej nazwać) leży obrazek z „relikwią”. Zanim wzięłam go do ręki już z daleka poznałam ten wizerunek – to OJCIEC WENANTY KATARZYNIEC (patron od finansów). Rok wcześniej natknęłam się już na niego, ale to była wówczas krótka znajomość. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Od jakiegoś czasu modliłam się o błogosławieństwo w finansach. Zwykle rzadko się o takie sprawy modlę wytrwale, ale teraz potrzebowałam pomocy w tym obszarze. Był to dla mnie ważny moment, bo przez to „cenne znalezisko” poczułam się zapewniona, że Pan Bóg jest ze mną w sferze finansowej, że nie jestem z tym sama. Doświadczyłam pokoju i pewności, że będzie mi błogosławił. Potem, po Mszy żartowaliśmy, że to wszystko sprawa Franka, który jeszcze będąc w brzuszku u mamy, już sobie załatwia interesy – dobrze mieć przecież chrzestną przy kasie – to dzięki niemu tego wieczoru znalazłam się właśnie w tym miejscu. Mijały dni, ja wielu osobom opowiedziałam o tym zdarzeniu, które mnie umocniło, ale 3 stycznia siedząc na kawie u siostry, uświadomiłam sobie, że w sumie to dzielę się tym świadectwem spotkania, ale w zasadzie to ja nie zaczęłam się modlić za jego przyczyną. Zmobilizowałam się, zajrzałam do Internetu i znalazłam aplikacje z nowenną do Ojca Wenantego, ściągnęłam ją i postanowiłam odmawiać. Tego dnia „przypadkowo” spotkałam znajome małżeństwo. Rozmawialiśmy o wszystkim, dzieliłam się też trudami i nagle Maciek zdecydowanie mi oznajmił „walcz z nim” pokazując mi obrazek Ojca Wenantego. Ale byłam zaskoczona, że znowu on – Wenanty. Maciej wzmocnił mnie świadectwem interwencji i pomocy Sługi Bożego w jego życiu, a ja zauważyłam, że po naszym spotkaniu i rozmowie przygnębienie, które towarzyszyło mi od jakiegoś czasu zostało zastąpione nadzieją i radością. Tego samego dnia odwiedziła mnie Edytka, która również przyjaźni się z Wenantym i zakomunikowała, że 2 lutego w setną rocznicę Jego ostatniej posługi w konfesjonale jedzie do Kalwarii Pacławskiej, pomimo, że jest to odległość 400 km. W moim sercu ponownie pojawił się ogień. Jadę z Tobą – zapewniłam ją. Nie mogłam się doczekać tego wyjazdu. To był piękny dzień. Na miejscu nie było nikogo, byłyśmy jedynymi pielgrzymami. Najcenniejszy był dla mnie nieopisany pokój i błogość. Kilka dni temu usłyszałam jak Tomasz Terlikowski w jednym z wywiadów powiedział, że tam w Kalwarii można doświadczyć przedsionka nieba, ogromnego pokoju. Właśnie tak się tam czułam. Odmówiłam kilka nowenn w konkretnych intencjach i większość z nich została wysłuchana. Doświadczam błogosławieństwa w finansach, choć nie zmieniły się okoliczności, brat po latach wyspowiadał się, dostaliśmy do użytku budynek dla naszego stowarzyszenia po 8 latach naszej działalności, tata dostał bardzo dobrą pracę. Dziś w setną rocznicę narodzin dla nieba Ojca Wenantego, zakończyłam kolejna nowennę. Jednocześnie dostałam niepokojącą informację, że mogę stracić swoje auto, ale pełna ufności, że to właśnie dziś w 100. rocznicę dowiaduje się o tym, wierzę, że Wenanty pomoże i w tej sprawie. Będę potem o tym składać świadectwo. Pragnę, tym co piszę oddać Bogu chwałę i podziękować Mu za dar niebiańskiego przyjaciela na mojej drodze – Ojca Wenantego. Niech w tym wszystkim, co doświadczyłam, będzie Bóg uwielbiony.

Środa, 31 marca 2021 r.

Beata