Od dłuższego czasu moja firma przechodzi kryzys. Prowadzę niewielki sklep odzieżowy i w dobie pandemii mamy bardzo mało klientów, nawet nie 1/3 w stosunku do czasu sprzed pandemii. Opłaty za lokal nie zmniejszyły się, a wprost przeciwnie opłaty eksploatacyjne podrożały. Czynsz wynosi prawie 3 tys zł. Do tego wypłaty pracowników i inne zobowiązania. Byłam już pod kreską i dokładałam do biznesu. Dwukrotnie wystąpiłam o dofinansowanie z powodu skutków pandemii. Raz mi przyznano pieniądze, które pozwoliły spać spokojnie następne 3-4 miesiące. Potem jednak wydano decyzję, że program został zamknięty z końcem roku i więcej nie wypłacą pomimo podpisanej umowy. Nie miałam pieniędzy na opłatę kredytu za mieszkanie i na czynsz brakowało. Zaczęłam się modlić o wstawiennictwo w tej trudnej sytuacji do Ojca Wenantego. Termin z właścicielką lokalu udało się przesunąć o dwa tygodnie. Szóstego dnia odmawiania nowenny jeden z klientów wpłacił prawie 2 tys na konto, co pozwoliło pokryć hipotekę. Ósmego dnia odmawiania nowenny była niedziela. Obudziłam się wczesnym rankiem i pobiegłam do kościoła na spotkanie z Panem Jezusem. Przyśniło mi się, że ktoś mówi do mnie „otrzymasz pieniądze jak przystąpisz do Eucharystii”. Nie śniła mi się żadna osoba tylko głos. Tego dnia trwały jeszcze rekolekcje wielkopostne, więc tym chętniej poszłam na Mszę  świętą i pojednać się z Panem Jezusem. A dziewiątego dnia modlitwy Nowenną otrzymałam oczekiwane pieniądze, które miały wystarczyć na opłaty sklepu i jeszcze sporo zostało. Ojciec Wenanty nigdy nie zostawia nas w potrzebie. Pragnę jechać do Kalwarii i podziękować mu osobiście. Tylko tu… muszę jeszcze naprawić auto, ale po cichutku liczę, że i w tym Ojciec Wenanty pomoże… chociaż od tego akurat życie moje nie zależy. Zachęcam wszystkich do modlitwy z Ojcem Wenantym.

Magdalena