Ojca Wenantego znam od 5-6 lat. Prenumeruję „Rycerza Niepokalanej” i przez jakiś czas do każdego numeru dołączony był obrazek Sługi Bożego Wenantego Katarzyńca z modlitwą o beatyfikację. Przyznam, że ignorowałam obrazek. Nie modliłam się do Wenantego. Myślałam, że to oczywiście jeszcze jeden świątobliwy zakonnik, który z pewnością zasługuje na szacunek. „Rycerza Niepokalanej” wraz z obrazkami przekazywałam znajomej i po jakimś czasie to ona zwróciła moją uwagę na Wenantego i na to, jakim wspaniałym jest on orędownikiem. Sama zaczęła doświadczać pomocy od niego. Wyszukała więcej informacji w Internecie i przekazała mi. Tak więc paradoksalnie – ona poznała Ojca Wenantego dzięki mnie, a ja dzięki niej. Zaczęłam się modlić do Sługi Bożego. I tak trwa to do dziś. Modlę się do Ojca Wenantego każdego dnia o opiekę. Przyzywam Jego wstawiennictwa w codziennych sprawach – zwłaszcza związanych z techniką, komputerem, samochodem. Wtedy gdy jestem bezradna i nie wiem, jak ratować sytuację. Pomaga natychmiast. Stał się moim przyjacielem i jednym z ukochanych „świętych”. Trzy lata temu  miałam problemy z pracą. Traciłam jedną, a nowa mi nie odpowiadała. Mogłam też zupełnie zrezygnować (przejść na tzw. „pomostówkę”), ale bałam się o utrzymanie. Nie wiedziałam, jak postąpić i co jest wolą Bożą. Modliłam się do moich świętych patronów o pracę z dobrymi ludźmi. Prosiłam gorąco o wstawiennictwo także Ojca Wenantego. Ostatecznie nie pracuję, ale mam dobre zabezpieczenie finansowe i mogę opiekować się starym ojcem, z którym mieszkam. Kilka miesięcy temu mój 97-letni ojciec zachorował. Wyglądało to poważnie. Miał gorączkę i tak osłabł, że nie potrafił ustać na nogach. Zaczęłam modlić się usilnie do św. Wenantego. Wezwany lekarz zdiagnozował zapalenie oskrzeli. Ojciec dwa tygodnie chorował, a potem zaczął dochodzić do zdrowia. Po kilku tygodniach doszedł do formy sprzed choroby. Wiem, że stało się to za wstawiennictwem Ojca Wenantego i innych moich świętych patronów. Również ostatnio ojciec, już 98-letni, miał poważny problem zdrowotny. Upadł i  potłukł się dotkliwie. Wszystko straszliwie go bolało, zwłaszcza prawa noga, którą miał kilka lat temu złamaną i operowaną. Obawialiśmy się najgorszego – że to znów złamanie. To by oznaczało „przykucie” ojca do łóżka. Zaczęłam modlić się do Ojca Wenantego o cud. Także do innych świętych patronów. Żeby tylko nie było złamania. I bardzo szybko zostałam wysłuchana. Ojciec może ruszać nogą, stawać na niej i boli coraz mniej. Okazało się, że było to silne stłuczenie. Od początku „znajomości” z Ojcem Wenantym chciałam pojechać do Sanktuarium Matki Bożej Słuchającej w Kalwarii Pacławskiej, gdzie jest Jego grób. Również o to modliłam się do Sługi Bożego. Zostałam wysłuchana i w ciągu 2 lat byłam tam już trzy razy. Wszystko się zawsze dobrze składało, mimo że mieszkam przeszło 400 km od tego pięknego miejsca. Nigdy nie było problemu z noclegiem, a dwa razy miałam możliwość uczestniczyć we Mszy św. w Sanktuarium. Cieszę się, że mogłam bezpośrednio przy grobie Ojca Wenantego podziękować Mu za opiekę i wstawiennictwo. Piszę i mówię „święty”, gdyż wierzę, że przed tronem Bożym jest On już święty, choć proces się jeszcze nie zakończył. Polecam także modlitwę do Ojca Wenantego znajomym i rodzinie. Zwłaszcza w sprawach finansowych, ale i codziennych. Siostra 3 lata temu miała problemy finansowe. Zbiegło się kilka wydarzeń – ślub  i wesele córki, Pierwsza Komunia  Św. chrześniaka, ślub i wesele chrześniaczki oraz okrągłe 50-te urodziny siostry i jej męża. Wydatków było wiele. Oczywiście, byli przygotowani finansowo, ale i tak zabrakło pieniędzy. Poleciłam modlitwę o pomoc do Ojca Wenantego. Siostra i szwagier zaczęli się usilnie modlić. W krótkim czasie wszystko ułożyło się pomyślnie.  Ktoś w ramach prezentu sfinansował część imprezy urodzinowej. Szwagrowi udzielono pożyczki w pracy. Siostra ze zdumieniem i radością przyznała, że istotnie Ojciec Wenanty natychmiast pomógł. Kochany Ojcze Wenanty! Raz jeszcze dziękuję Ci za wszelką pomoc i wstawiennictwo. Ufam, że będziesz nadal opiekował się mną i moimi bliskimi. Chwała Panu Bogu!

Iwona