„Gotujcie drogę Pańską, czyńcie proste ścieżki jego”. (J 3, 4). Najmilsi w Chrystusie Panu! Czas adwentu przypomina nam długie oczekiwanie na przyjście Zbawiciela. Tysiące lat wyglądali ludzie w Starym Zakonie Mesjasza. Pan Bóg jednak nie spieszył się z ratunkiem; bo chciał przygotować rodzaj ludzki na przyjście Chrystusa. I nas, Drodzy Bracia i Siostry, przygotowuje Kościół święty już nie na przyjście Zbawiciela, ale do godnego obchodu świąt Narodzenia Jego. Święta te już są tak blisko – niech więc dzisiejsza nauka będzie przygotowaniem dusz Waszych do świąt. Chcąc bowiem z pożytkiem dla siebie spędzić te święta, trzeba nam koniecznie postarać się o dobre usposobienie serca, trzeba nam wyrzucić z duszy wszelką gorycz, niechęć, zwątpienie a napełnić tę duszę ufnością w Bogu, miłością i pragnieniem łask Bożych. Aby zaś przejąć się tymi świętymi uczuciami, zastanowimy się, dlaczego to Bóg tak długo zwlekał z odkupieniem ludzi i poznamy najpierw, że: 1) Bóg we wszystkim działa powoli, nie nagli; 2) Bóg chciał, aby ludzie poznali swoją nędzę i zatęsknili za Odkupicielem. Pan Bóg nie jest tak prędki jak ludzie. Człowiek nieraz rzuca z pośpiechem, gwałtownie, bez rozwagi – i często z tego powodu niejedno głupstwo strzeli. Ale Bóg nie tak. Patrzmy na świat – wszystko w nim pod opieką Bożą rozwija się powoli. Rzuca rolnik w ziemię ziarno – ileż to czasu potrzeba, aby to ziarno zakiełkowało, wydobyło się spod ziemi, aby potem zboże to wzrosło, wydało kłos i dojrzało. Jak długo czekać trzeba zanim z małego dziecięcia wyrośnie dojrzały człowiek. Podobnie też powoli Pan Bóg ludzi przygotowywał na przyjście Mesjasza. Najpierw obiecał pierwszym rodzicom Zbawiciela, ale nie podał czasu, kiedy Go ześle na ziemię. Tą obietnicą chciał Pan Bóg uchronić [ludzi] od rozpaczy i utrzymać w ich sercu nadzieję. Choć więc tak długo czekała ludzkość, zanim się narodził Jezus Chrystus, nie czekała na próżno przez ten czas, bowiem Pan Bóg chciał ludzi przysposobić na przyjęcie Swego Syna Jednorodzonego. Czynił to Bóg powoli, jak i teraz powoli Bóg skłania grzesznika. Najpierw oświeca rozum człowieka grzesznego, tak że ten poznaje, iż źle robił, dopuszczając się grzechu. Przykro mu z tymi grzechami, smutno mu, ciężko, niedobrze. Po pewnym czasie do tych wyrzutów sumienia dołącza bojaźń sądów Bożych – odczuwa człowiek święty lęk przed karą sprawiedliwego Boga. A gdy tak grzesznik lęka się i trwoży, wówczas Bóg Ojciec najłaskawszy wlewa w serce jego nadzieję w miłosierdzie nieskończone, napełnia jego duszę miłością. I wtedy człowiek taki odczuwając dobroć Bożą, kruszy się, wyznaje swoje grzechy w sakramencie pokuty i szczerze się nawraca. Lecz na to wszystko potrzeba nieraz całych tygodni i miesięcy. Stąd dla nas wszystkich ważna wypływa nauka: pragnęlibyśmy być dobrymi, cnotliwymi – lecz trudno nam i to niekiedy bardzo trudno. Bywa więc tak, że się niecierpliwimy, zniechęcamy, opuszczamy ręce i mówimy sobie: E! co będę się starał czy starała żyć dobrze, kiedy to za trudno dla mnie! Zapominamy niestety, że przecież w jednej chwili z grzesznika nie można się stać świętym – na to trzeba długiej pracy nad sobą. Nie powinniśmy się nawet i tym zniechęcać, że na nowo wpadamy w te same grzechy, choć się z nich po kilka razy spowiadamy. Zdarza się nieraz, że ktoś odprawi raz i drugi raz spowiedź, a potem mówi sobie: Cóż, czy to warto się spowiadać, kiedy po jakimś czasie znowu zgrzeszę. Nie mów tak Drogi Bracie i Siostro! Prawda, że często czyścisz swoje buty i nie mówisz: po co będę czyścił, kiedy jutro albo za parę dni znowu będzie błoto i znowu pobrudzę. Tak samo i z duszą naszą. Choć z ułomności często tę duszę plamimy jednak nie można jej tak zostawić brudnej, ale trzeba ją często oczyszczać. A z tego oczyszczenia zapewne po jakimś czasie będzie ten zbawienny [owoc], że grzechy nasze będą nie takie wielkie, nie takie liczne, nie takie zuchwałe jak przedtem. I jeszcze jedna przestroga: człowiekiem dobrym, cnotliwym można się stać tylko powoli, a więc nie należy odkładać poprawy życia na później, bo później może zabraknąć czasu. Przecież to niemożliwe, aby grzesznik, który całe życie swoje obrażał Pana Boga, aby on potem w jednej chwili zmienił się na łożu śmiertelnym, aby się wtedy od razu skruszył, nawrócił i odpokutował za swoje winy. Otóż wszyscy, młodzi i starzy, w jakimkolwiek jesteśmy wieku, mamy zacząć żyć dobrze, zaraz, teraz, nie od jutra. I nawet małe dzieci zaledwie przychodzą do lat rozeznania powinny przyzwyczajać się do zachowywania przykazań Bożych. „Czego się Jaś nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał” – mówi przysłowie. Jeśli się ktoś od dziecka nie zaprawi do cnoty to i później nie będzie porządnym człowiekiem. Bóg działa powoli i powoli przygotowywał odkupienie swoje dla ludzi – długo musieli czekać ludzie na Zbawiciela, a to dla swej nauki – dla poznania swej nędzy, dla przekonania się jak to źle jest bez Boga. Człowiek, który nie doświadczył nigdy co to jest choroba, nie dosyć ceni swe zdrowie i nie dosyć poczuwa się do obowiązku dziękowania Panu Bogu za ten dar kosztowny. Ci zaś, którzy dnie, miesiące, lata całe znoszą boleści najdokuczliwsze i nieraz znajdowali się w niebezpieczeństwie życia, o! ci znają lepiej, jak wielkim dobrodziejstwem jest zdrowie. Kiedy panował u nas pokój, ludzie również nie umieli sobie tego cenić i nieraz tego pokoju, wolności nadużywali w złym celu. Lecz teraz, gdy ten pokój miedzy narodami został zburzony, gdy wojna tyle zniszczenia ze sobą przyniosła, teraz i ci, którzy dawniej może wojny pragnęli tęsknią za pokojem. Podobnie dzieje się z łaską. Gdyby Pan Bóg zaraz po grzechu pierwszych rodziców w raju zesłał był Zbawiciela na ziemię, ludzie nie umieliby ocenić należycie tej łaski – nie mieliby bowiem sposobności poznać, jak źle jest bez Boga, jak zgubne skutki sprawia grzech. Dopiero przez długi przeciąg tysięcy lat ujrzeli ludzie swój los opłakany i poznali, że sami z nędzy wydobyć się nie mogą. Długo musieli czekać ludzie na przyjście Mesjasza, ale na próżno nie czekali. Pan Bóg choć nie śpieszył się z pomocą, jednak kochał ród ludzki i wreszcie zesłał Swego Syna. Tak samo i w utrapieniach Bóg każe nieraz długo czekać na Swój ratunek – I w obecnych czasach już długo wyczekujemy pokoju, zmiłowania Bożego. Lecz niech się nam nie zdaje, że wyczekiwanie jest daremne. Nie wolno narzekać i rozpaczać i mówić, że Bóg nas opuścił. Pan Bóg nas kocha jak dzieci Swoje, a jeśli nas nie wysłuchuje zaraz – to może z powodu naszej niegodności, a może chce, abyśmy tym goręcej, tym usilniej prosili Go o pomoc. Oto z jakiem usposobieniem duszy winniśmy się przygotowywać do obchodu świąt Bożego Narodzenia. „Gotujcie drogę Pańską, czyńcie proste ścieżki Jego”. Amen.