Na początku września dowiedzieliśmy się, że będziemy czwarty raz rodzicami. Przyjęliśmy z radością tę wiadomość. Jednak bardzo przejmowaliśmy się tym, jak pomieścimy się w naszym niewielkim mieszkaniu w bloku. Zaczęliśmy rozglądać się za kredytem na kupno domu, ale w moim banku dostałem informację, że nie dostanę takiego kredytu. Trochę nas to załamało. W moim biurze leżał od około dwóch lat egzemplarz Rycerza Niepokalanej, na którego okładce był ojciec Wenanty. Spoglądałem często na jego zdjęcie, ale nigdy nie zwracałem się z pomocą. Tym razem zacząłem jednak zwracać się do niego, aby wsparł nas w zakupie domu. Dopiero po kilku dniach, po przeczytaniu fragmentu artykułu, uświadomiłem sobie, że przez przypadek zacząłem prosić chyba najbardziej odpowiednią osobę o takie wsparcie. Już wkrótce, w innym banku okazało się, że raczej nie będzie problemu z kredytem. W jeden wieczór znalazłem ofertę sprzedaży domu w dość korzystnej cenie, o jakim nawet nie marzyłem. Wszystko zaczęło układać się w niewyobrażalnie dobry dla nas scenariusz. W ciągu miesiąca kupiliśmy dom. Jutro odbieramy klucze. Wiem, że to zasługa ojca Wenantego. Wprawdzie, jeszcze sporo trudności przed nami (tj. spłata kredytu, utrzymanie tak dużego domu, wychowanie czwórki dzieci na dobrych ludzi), ale mam wielką ufność, że mając takich orędowników Pan Bóg nam pomoże. Deo gratias.

Krzysztof