„Bóg w Opatrzności swojej wszystko przygotował na przyjście Syna swego na ziemię, na przyjęcie Jego nauki. I w dzisiejszych czasach Bóg kieruje wszystkimi wypadkami, wszystkim kieruje ku dobremu. Czekamy na przyjście – już nie na narodzenie Mesjasza, ale na uroczystość, pamiątkę, święto Bożego Narodzenia. Czekamy, by Dziecię Boże w tych dniach uroczystych pocieszyło nas łaską swoją. Prawda, że smutkiem przejmuje serce nasze nawet przy tak wielkim święcie. Bo wielu z gromadki naszej rodzinnej ubyło, przeniosło się z tej ziemi do wieczności, wielu innych, choć żyją, muszą jednak gdzieś daleko od nas tułacze prowadzić życie. Nie zasiądą przy wieczerzy wigilijnej. Co gorsza, w wielu domach nawet i opłatka, tego symbolu, znaku miłości i jedności zabraknie w tych ciężkich czasach. Ale jedną mamy pociechę, tj., że w tym roku więcej się spodobamy Bożemu Dzieciątku Jezus niż po inne lata. Dawniej święta Bożego Narodzenia – prawda – były wesołe, miłe, ale czy one przynosiły chwałę Bogu, czy miłe były Zbawicielowi. Niestety! Ileż było wtedy nadużyć, ile zabaw grzesznych w czasie tych świąt, ile przebrania miary w jedzeniu i piciu! Wszak po wielu domach uroczystość tak wielką, tak świętą – na tym ograniczano, aby się najeść, napić, zabawić! W tym roku zapewne tych nadużyć nie będzie – a więc mniej obrazy Bożej – a nadto ten ucisk…, uczyni nas milszymi Panu Jezusowi, niż kiedy indziej. Bo On właśnie biednych, strapionych, uciśnionych najbardziej umiłował. I do nas przyjdzie ten Jezus z łaską swoją; tylko przygotujmy na to serca swoje…, niech dusze nasze się przyozdobią na tę uroczystość – przejmijmy się ufnością i miłością ku Bogu Zbawicielowi, a On nas ubogaci zmiłowaniem swoim i da nam upragniony pokój. Bądźmy tylko ludźmi dobrej woli, a nastanie pokój na ziemi”.
Fragment kazania wygłoszonego we Lwowie w IV Niedzielę Adwentu, 23 grudnia 1917 r.