Szczęść Boże. Długo zwlekałam z opisaniem mojej sytuacji, ale teraz przyszedł na to właściwy czas. Nie znałam Ojca Wenantego do momentu, kiedy rok temu, przez „przypadek” w kaplicy DPS-u, pensjonariusz podał mi niepozorną broszurkę. Przeczytałam i odłożyłam. Nastąpił w moim życiu czas, kiedy zostałam sama z ogromnymi wyzwaniami, głównie finansowymi i rozpaczą samotności. Wzięłam do ręki zapomnianą broszurkę i zaczęłam spokojnie odmawiać nowennę. Trudno w to uwierzyć, ale na trzeci dzień otrzymałam telefon z propozycją pracy, w której jestem już rok. W styczniu roku 2020, pewna młoda rodzina została rozdzielona pandemią, matka z małymi dziećmi została w USA, ojciec w Polsce nie ma pozwolenia na wyjazd. Niedawno zaczęłam prosić o wstawiennictwo: „…ojcze Wenanty, tam są małe dzieci, które potrzebują ojca, zrób coś, pomóż…”. Wczoraj otrzymałam radosną wiadomość, że ojcu pozwolono na wyjazd. Były też inne drobne przypadki, które utwierdziły mnie w wartości modlitwy intencyjnej i wstawiennictwu Ojca Wenantego.
Ewa