Szczęść Boże, dwa tygodnie temu ukończyłam nowennę do Sługi Bożego Ojca Wenantego w swojej intencji: o uwolnienie ostateczne, całkowite od zła. Ponieważ wiedziałam, że nie do końca jest ze mną dobrze i miałam różne napady lękowe, postanowiłam pomodlić się do tego zacnego franciszkanina. Mam 39 lat i od kilku lat Pan Bóg zmienia moje życie i nawraca mnie. W dzieciństwie i okresie dojrzewania miałam bardzo dużo ciężkich przeżyć. Wiele przeszłam terapii i modlitw o uwolnienie i uzdrowienie wewnętrzne. Na ostatni dzień nowenny nagle przyszły do mnie wszystkie wspomnienia z tego ciężkiego okresu oraz pokusy i dręczenia, np. żeby się zabić albo pokaleczyć. Walczyłam ze sobą przez cały wieczór i następnego dnia. Dostałam myśl, aby się z tego wyspowiadać, bo być może nie opowiedziałam wszystko na spowiedzi wiele lat temu. Nie było łatwo. Kolejnego dnia wyspowiadałam się, w szczególności opowiadając o tych dawnych i niedawnych dręczeniach. Teraz nie mam lęków i lżej mi na sercu. Czuję się dziwnie, jak nigdy dobrze. Dziękuję mojemu „świętemu Wenantemu!”
Joanna