Moje życie zawodowe było pełne porażek… Pierwsza praca: w restauracji. Patologiczna sytuacja, nie płacenie należności na czas… Druga praca: stacja paliw. Kolidowało to z moją wiarą, gdyż w święta i niedziele pracowałam, gdyby nie pomoc najbliższych opuszczałabym Msze św., rozregulowany zegar biologiczny przez pracę zmianową 24 godz. na dobę, odbiło się to na zdrowiu. Trzecia praca: sklep spożywczy. Brak należnych dni wolnych w tygodniu, maratony godzinowe, po 10 i 12 godzin pracy w ciągu dnia, agresywni i często pijani mężczyźni. Zero szans na jakikolwiek rozwój osobisty. Smutna i ciężka codzienność. Złożyłam wypowiedzenie mówiąc prawdę, że nie chcę pracować z powodu braku szacunku i przemęczenia. Miesiąc poszukiwania, kasa się kończyła (mieszkam sama), nikt się nie odzywał, a CV składałam do kilku miejsc i pokazywałam się wszędzie z najlepszej strony (angielski zawodowy do pracy w wypożyczalni samochodów, kreatywność przy projekcie promocji nowego centrum leczenia uzależnień itp.), a tu ciągle nic… Przy spowiedzi kapłan dał mi obrazek z nowenną do Ojca Wenantego. Odmówiłam w atmosferze, po prostu, załamania, porażki i „ostatniej deski ratunku”. I wiecie co…? Stał się cud, a nawet dwa! Spacerując po galerii postanowiłam złożyć CV do jednego z salonów z najlepszą modą męską – ślubna, biznesowa i casualowa. Czemu tam? Sama nie wiem, trochę z desperacji i przygnębienia falą niepowodzeń. Dziś mogę być wdzięczna za ten dzień, gdyż jestem pod opieka najlepszego fachowca w okolicy, mogę chłonąć wiedzę dot. mody męskiej, sprzedaży, materiałów i krawiectwa. Rozwijam się w atmosferze wyrozumiałości i uprzejmości, nigdzie wcześniej w pracy niezaznanej. Mam wolne dni w tygodniu i święta, a niedziele przeżywam w Kościele i z rodziną. Było jednak cudownie do czasu. Nagle dowiaduję się, że zamykają salon i czeka mnie kolejna zmiana pracy. Osoby, które mnie szkoliły to fachowcy, więc zostają z firmą i przechodzą do innego salonu, a ja zostałam zwolniona. Smutno mi było, czułam gorycz. Chciałam zostać z nimi, uczyć się więcej, żeby kiedyś stworzyć świetny zespół. Wtedy poczułam, że Pan Bóg panuje nad wszystkim i nic nie jest tu moje. Wszystko mogę stracić w ciągu sekundy (np. prace, zdrowie, miłość, piękno), a wydawało mi się, że jestem kozakiem i teraz już wszystko będzie stabilnie. Wróciłam do domu, trochę popłakałam i przypomniało mi się o Nowennie za wstawiennictwem Ojca Wenantego Katarzyńca. Może On potrzebuje więcej mojej modlitwy? Na pewno ja potrzebuje po raz kolejny pomocy, bo znowu zostaję na lodzie. Słuchajcie, wystarczyły trzy dni. Ktoś sam zrezygnował niespodziewanie, a mi zaproponowano, żeby wskoczyć na wolne miejsce. Usłyszałam od ludzi wiele ciepłych słów na swój temat, pozytywne opinie osób, które szanuję i wiem, że są szczere. Przez wstawiennictwo Ojca Wenantego spłynęła na mnie wielka łaska, za którą dziękuje Bogu. Dziele się z Wami, żebyście poznali tego Sługę Bożego i Jego życiorys pełen pokornej, ciężkiej pracy oraz wierności.

Dominika