O Ojcu Wenantym dowiedziałem się od swojej chrzestnej. Opowiedziała mi trochę, o jego historii, przybliżyła postać w trakcie jednej z rozmów. Później okazało się, że wraz z koleżankami pojechały do Kalwarii Pacławskiej. Wtedy to miejsce nie mówiło mi zbyt wiele. Któregoś razu będąc w księgarni wpadła mi w ręce książka o Ojcu Wenantym – wcześniej też usłyszałem o historii związanej z pomocą, która dokonała się za wstawiennictwem Ojca Wenantego. Kupiłem. Zacząłem czytać, ale nie dokończyłem. Nie do końca miałem przekonanie, co do takich nowenn i modlitw. Jednak postać Wenantego, pojawiała się w krótkich, bądź dłuższych epizodach gdzieś w moim życiu od pewnego czasu. W okresie Świąt Bożego Narodzenia dowiedziałem się, że moja chrzestna zachorowała na raka. Byłem w lekkim szoku. Może to dziwnie brzmieć, nie byłem załamany, miałem dziwne przeczucie, że wyzdrowieje. Ona sama była pełna wiary i nawet nie dopuszczała do siebie myśli, że coś będzie nie tak. Niebawem miała mieć operację. Kilka dni przed nią postanowiłem – spróbuję, pomodlę się, odmówię Nowennę. Operacja przebiegła pomyślnie, leczenie również. Minęły 3 miesiące a moja chrzestna jest w coraz lepszej formie. Zakończyła już leczenie radiologiczne. Przez chorobę i leczenie przechodzi niezwykle dobrze. Wszystko zmierza ku pięknemu zakończeniu – przynajmniej, taką mam nadzieję i tak się wydaje… oczywiście nigdy nie wiadomo jakie życie czeka każdego z nas, jednak jestem przekonany że modlitwa Nowenną sprawiła, że sytuacja toczy się tak, a nie inaczej…

Paweł