Na imię mam Lucyna. Mam 59 lat. Jestem szczęśliwą żoną, matką, synową, teściową i babcią. O Ojcu Wenantym Katarzyńcu po raz pierwszy usłyszałam od siostry Małgorzaty – klaryski z Krakowa. Ojciec Wenanty towarzyszy siostrze Małgorzacie od blisko 30 lat, od czasu Jej nowicjatu. W czerwcu 2017 roku otrzymałam od siostry list, do którego dołączony był obrazek Sługi Bożego Ojca Wenantego Katarzyńca z nowenną na odwrocie. Wtedy jednak nie odczułam jeszcze potrzeby modlitwy o opiekę Ojca Wenantego i obrazek odłożyłam na rok. W maju 2017 roku przyszedł na świat nasz wnuczek. Niestety dość szybko okazało się, że ma on problemy zdrowotne. Najpierw zdiagnozowano u niego oczopląs i orzeczono konieczność operacji, potem pojawiło się podejrzenie autyzmu. W sierpniu odbyła się pierwsza operacja okulistyczna i mimo, że przyniosła pewne efekty, prawdopodobnie konieczna będzie następna. Wtedy też przypomniałam sobie o Ojcu Wenantym i jego pomocy wielu ludziom, i za jego pośrednictwem prosiłam Boga w Trójcy Jedynego o zdrowie dla wnuczka. Od października 2018 roku miałam podjąć się stałej opieki nad wnuczkiem. Jednak już w sierpniu pojawiły się u mnie dość poważne problemy z kręgosłupem; nie mogłam funkcjonować bez leków przeciwbólowych i przeciwzapalnych. Poddano mnie badaniom, wykonano między innymi rezonans magnetyczny, po którym stwierdzono, że „wypuklina centralna k.m. L5 – S1 modeluje worek opony twardej…”. Dolegliwości te mogły zaważyć na moich planach pomocy w opiece nad wnuczkiem, bo jak wiadomo wiąże się ona z wieloma czynnościami mocno obciążającymi kręgosłup. We wrześniu mieliśmy z mężem zaplanowany dwutygodniowy pobyt w sanatorium w Iwoniczu-Zdroju. Tutaj przepisano mi zabiegi, które miały na celu złagodzenie dolegliwości kręgosłupa; nie przyniosły one jednak oczekiwanych efektów. Iwonicz-Zdrój jest położony zaledwie 100 km od Kalwarii Pacławskiej. Już wcześniej podjęliśmy z mężem decyzję, że nawiedzimy Sanktuarium Męki Pańskiej i Matki Bożej Kalwaryjskiej – miejsce, gdzie spoczywają doczesne szczątki Ojca Wenantego – i tam będziemy prosić o zdrowie dla wnuczka. Wyjazd do Kalwarii Pacławskiej zaplanowaliśmy na niedzielę 23 września ale już w piątek pojawiły się tak silne bóle kręgosłupa, że nasze plany stanęły pod znakiem zapytania. Praktycznie przez cały czas leżałam, poruszałam się z ogromnym trudem. W sobotę wieczorem lekarz zalecił mi zastrzyk przeciwbólowy, który uśmierzył ból zaledwie na kilka godzin. W niedzielę ból nasilił się jeszcze, mimo to po zażyciu środków przeciwbólowych udało mi się dojść do samochodu. Dotarliśmy do Kalwarii Pacławskiej. Tam przed obrazem Matki Boskiej i przed sarkofagiem Ojca Wenatego Katarzyńca zanosiliśmy modlitwy w intencji małego wnusia, ale też z prośbą o siły dla mnie, bym mogła się nim opiekować. Ta niedziela była ostatnim dniem moich dolegliwości. Wróciłam do sanatorium zdrowa. Ból nie powrócił, choć jeszcze przez jakiś czas żyłam w napięciu. CHWAŁA PANU. Oczywiście codziennie wykonuję zalecane ćwiczenia ale nie potrzebuję już żadnych środków przeciwbólowych i radzę sobie z wysiłkiem fizycznym. Kilka razy w tygodniu opiekuję się wnuczkiem. Podejrzenie autyzmu niestety w wyniku przeprowadzanych badań potwierdziło się. Dziecko ma rok i osiem miesięcy, nie mówi, zamyka się w swoim świecie, ale nader często jest z nim kontakt, jego Bliscy dobrze go rozumieją, ja go rozumiem. Cieszę się każdą chwilą spędzoną z nim, lubię go głaskać, przytulać, jest cudownym dzieckiem, w którego małym serduszku mieszka Pan Jezus. Dziękuję Ojcu Wenantemu za Jego wstawiennictwo i za moje uzdrowienie, bym mogła służyć Rodzinie, bym mogła służyć wnukowi. Wiem, że cuda się dzieją każdego dnia, jestem tego żywym dowodem, na niektóre trzeba tylko trochę dłużej poczekać, o ile taka jest wola Pana.

Lucyna