Pokój i Dobro,
Na wstępie chciałem się przedstawić. Mam na imię Piotr, 33 lata, mąż jednej żony, ojciec 3 dzieci. O Ojcu Wenantym Katarzyńcu dowiedziałem się przez Internet. Nie wiedziałem nawet, że jego grób znajduje się w klasztorze w Kalwarii Pacławskiej, którą wcześniej, przed laty odwiedzałem z racji cudownego obrazu Matki Bożej. Zapragnąłem tam powrócić, by poznać o. Wenantego. I stało się to miesiąc później. Pomodliłem się przy grobie, kupiłem biografie o. Wenantego i książkę ze świadectwami za jego wstawiennictwie. Czytając, trafiłem na świadectwo o pomocy w zakupie auta. O pomocy finansowej dzięki o. Wenantego słyszałem już wcześniej. Po ppwrocie z Kalwarii pomodliłem się nowenną do ojca Wenantego i prosiłem o pomoc w sprzedaży dwóch moich samochodów, by mieć fundusze na inne auto, bardziej rodzinne. Miałem swój plan na sprzedaż moich dwóch samochodów, wiedziałem jednak, że jeden z nich, nowszy, będzie mi łatwiej sprzedać, drugi, starszy, gorzej. Plan zatem był taki, aby najpierw sprzedać starsze auto, bo z nim byłoby więcej problemów ze sprzedażą, a później nowsze. Za uzyskane w ten sposób fundusze planowałem zakupić duże, rodzinne auto – terenówkę. Ojciec Wenanty pokazał mi jednak, że moje plany nie mają większego znaczenia wobec planów Bożych. Ojciec Wenanty, i to mogę śmiało stwierdzić, sprowokował mnie do zmiany „moich” planów. Wystawiłem oba auta na aukcję na portalu internetowym w sobotę o godzinie 21:00, – w poniedziałek!, wbrew wszelkiej logice, pierwsze auto zostało sprzedane. Jeszcze tego samego dnia, trafiam „przypadkiem” na aukcję z całkiem innymi autami, na którą nigdy bym nie zwrócił uwagi, i tam znalazłem samochód, o którym myślałem – piękny, rodzinny, terenowy. Do jego zakupu brakowało jednak funduszy. W czwartek pożyczyłem pieniądze od rodziców, pobrałem jakąś gotówkę z konta, aby zakupić ten samochód. I znowu Wenanty „utarł mi nosa”. W piątek, o godz. 21:00 sprzedałem drugie auto, uzyskując w ten sposób pełną kwotę za zakup upatrzonego samochodu. W sobotę doszło do transakcji, kupiłem auto, i myślałem, że Ojciec Wenanty już dość mi pomógł, jednak w wydziale komunikacji, przy rejestracji nowego auta pojawił się kolejny problem. Brakowało jednego „papierka”. Myślę sobie, tutaj sobota, w poniedziałek dzieci do szkoły, do przedszkola, sprawy zawodowe. Nie odpuściłem, zacząłem się modlić: „Ojcze Wenanty, pomogłeś mi sprzedać auta, pomogłeś zakupić nowy samochód, pomóż zarejestrować i doprowadzić sprawę do końca”. I nagle, Pan, który mnie przyjął, bardzo życzliwie mówi, że brakujący papier to dowód wpłaty podatku na kwotę 500 zł, i że tę sprawę będzie można inaczej załatwić. Pomyślałem sobie wtedy: „Ojcze Wenanty, jeśli wyjadę samochodem z tablicami rejestracyjnymi, to 500 zł prześlę na konto na „rozwój Twojego kultu”. I stało się, po 20 minutach wyszedłem z tablicami, a 500 zł powędrowało na „konto o. Wenantego”. Chociaż wcześniej otrzymywałem różne łaski od Boga, to wiem, że w tej historii „głównym bohaterem” był Ojciec Wenanty, i to on mi pomógł w ciągu tygodnia zrealizować samochodowe transakcje. A wszystko miało miejsce na początku października 2018 r. (7 października urodził się Ojciec Wenanty). Szczerze, z całego serca Bóg zapłać. Pozdrawiam.

Piotr