W maju 2018 roku, w trzecim miesiącu poszukiwania pracy, rozpocząłem Nowennę do Trójcy Przenajświętszej za wstawiennictwem Sługi Bożego o. Wenantego Katarzyńca o uproszenie łaski znalezienia pracy. W drugim dniu odmawiania Nowenny zadzwonił znajomy z informacją, że polecił mnie w firmie, gdzie szukają managera i mogę spodziewać się telefonu w sprawie pracy. Faktycznie po południu tego samego dnia umówiłem się na rozmowę rekrutacyjną. Byłem zaskoczony jak szybko o. Wenenty interweniował w mojej sprawie i jak konkretnie odpowiedział na moją modlitwę – prosiłem między innymi o pracę w innej branży niż dotychczas. Podczas rozmowy rekrutacyjnej moje kompetencje okazały się przydatne dla tej firmy i wstępnie moja kandydatura została zaakceptowana. Jednak w czerwcu 2018 roku proces rekrutacyjny spowolnił z powodu zmian organizacyjnych. Ten czas był dla mnie okazją, aby uczyć się większej cierpliwości i pokory oraz zweryfikować intencje. Kiedy w procesie rekrutacyjnym napotykałem na trudność, prosiłem o pomoc o. Wenantego i on interweniował w mojej sprawie usuwając przeszkodę, np. poprosiłem o zmianę proponowanego mi stanowiska, abym pracując mógł dochować wierności KWC (Krucjata Wyzwolenia Człowieka). Procedowanie procesu rekrutacyjnego trwało długo, kilka miesięcy. W tym czasie modliłem się, wierzyłem w Boże rozwiązanie i ufałem, ale też „trzymałem rękę na pulsie” – starałem się popychać sprawy do przodu na ile było to możliwe. Oczekiwaniu na Boże rozwiązanie w sprawie zatrudnienia towarzyszył mi trud duchowy i emocjonalny, bo z jednej strony zdałem się na pomoc o. Wenantego i Boże prowadzenie zachowując ufność, wiarę i wytrwałość, a z drugiej strony wewnętrznie nie miałem moralnego przyzwolenia na trwanie w bezczynności. Pan Bóg przez o. Wenantego podtrzymywał mnie i dawał znaki, że to On jest moim ostatecznym Pracodawcą i proces rekrutacyjny choć powoli, to postępuje do przodu. We wrześniu 2018 roku gdy otrzymałem potwierdzenie, że będę pracował poza miejscem zamieszkania zgłosiło się małżeństwo gotowe zastąpić mnie i moją żonę w mojej parafii, w prowadzeniu kursu dla narzeczonych. Zatem kiedy tylko z żoną pomyśleliśmy, że trzeba zacząć szukać następców, z uwagi na możliwość mojej pracy w innym mieście, Bóg sam poruszył serca małżonków, których wybrał do tej służby. To mnie utwierdziło w nadziei, że praca na mnie czeka. Już na początku znajomości z o. Wenantym obiecałem mu, że opowiadam znajomym i rodzinie jakim jest skutecznym sojusznikiem i sprzymierzeńcem, napiszę o tym świadectwo i nawiedzę jego grób w Kalwarii Pacławskiej oczekując, że on skutecznie będzie za mną orędował, abym otrzymał pracę. We wrześniu 2018 roku ustaliłem na połowę października datę pielgrzymki do Kalwarii Pacławskiej, ale widoków na pracę ciągle nie było… Aż do 3 października, kiedy to zadzwonił telefon i otrzymałem informację, że w związku z zatrudnieniem mam udać się na badania lekarskie. Po zrobieniu badań podpisałem umowę o pracę. O. Wenanty dał wyraźny znak, że stoi za sprawą mojego zatrudnienia, ponieważ pierwszy i ostatni telefon w procesie rekrutacyjnym odebrałem u przyjaciół, którzy mieszkają w Toruniu i mogłem z żoną ich odwiedzić przy okazji uczestnictwa w audycji w Radio Maryja. Mieszkamy w odległości kilkuset kilometrów od siebie. Na czas zaplanowanej pielgrzymki dziękczynnej do Kalwarii Pacławskiej o. Wenanty przygotował dla nas piękną, słoneczną pogodę oraz Eucharystię, której nie było w grafiku nabożeństw. Przeżyliśmy cudowny czas u stóp Matki Bożej Słuchającej i przy grobie o. Wenantego. Przyjechałem do sanktuarium podziękować Skutecznemu Sprzymierzeńcowi i Sojusznikowi, a czułem się jakbym odwiedzał Przyjaciela! Żal było się rozstawać z miejscem i o. Wenantym. Każdemu z serca polecam przyjaźń z o. Wenantym Katarzyńcem – skutecznym orędownikiem, szybkim w działaniu, konkretnym, cichym i pokornym.

Mirosław